środa, 16 października 2013

ZWOW 6 – recenzja

Ostatnio brak mi czasu na wszystko, ciągły pośpiech i gonitwa. Na szczęście z pomocą przychodzi mi Zuzka. Dzięki niej i jej treningom oszczędzam wiele czasu. Pewnie gdybym musiała poświęcić na trening godzinę dziennie to zrezygnowałabym z niego. ZWOWy są na szczęście tak króciutkie, że można zamknąć się z rozgrzewką i rozciąganiem w 20 minutach.


Wczoraj na tapetę wrzuciłam kolejny AMRAP, a mianowicie ZWOW nr 6. Jak każdy tego typu trening trwa 10 minut. Składa się z trzech ćwiczeń:

  • pulse plyo jumps (10 powtórzeń) – ćwiczenie jest proste (jak wszystkie z tego ZWOWa), angażuje głównie nogi i każdy bez problemu jest w stanie je wykonać. Problem pojawia się wtedy, kiedy robi się już trzecią serię w mega szybkim tempie.
  • side burpees (8 powtórzeń) – jak w każdym przyzwoitym ZWOWie pojawiają się burpees. Te wykonywało mi się dość ciężko, z powodu tego, że nie jestem w stanie robić męskich pompek, a ciężko jest ułożyć się w odpowiedniej pozycji opierając się na kolanach.
  • jump leg kick up (6 powtórzeń) – to ćwiczenie byłoby fajne, gdyby na koniec nie było wykopu. Oczywiście to tylko moja prywatna opinia, bo po prostu nie lubię wykopów. 

Wszystkie te ćwiczenia wyglądają i są niewinne, proste i przyjemne. Robiąc ten ZWOW założyłam sobie, że nadążę za Zuzką. Udało mi się to, ale po skończeniu ćwiczeń leżałam 5 minut na podłodze nie mogąc się ruszyć i czując swoje serce w głowie. Byłam skrajnie zmęczona, ale równocześnie mega usatysfakcjonowana. Rzadko zdarza mi się aż tak zmęczyć przy wykonywaniu ćwiczeń. Coś co rzuciło mi się w oczy w tym ZWOWie to to, że powtórzenia ćwiczeń zmniejszają się. W większości treningów Zuzki jest odwrotnie, powtórzeń jest coraz więcej z ćwiczenia na ćwiczenie.
Trening znajdziecie tutaj
Gorąco go polecam, a ja na pewno jeszcze do niego wrócę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz